No właśnie potwierdziłaś to, co sam podejrzewałem...

Film od strony technicznej (głównie obraz/zdjęcia) jest rewelacyjny. Dawno nie spotkałem się w kinie z ujęciem zdarzeń z perspektywy pierwszej osoby, i to w dodatku sparaliżowanej. Pod tym względem można mówić o małym majstersztyku. Natomiast przedstawienie sytuacji głównego bohatera...no cóż, może ktoś mnie nazwie klockiem drewna, ale...choć oglądałem film z zaciekawieniem to nie czułem praktycznie żadnych emocji. Przykro mi, ale nie potrafiłem utożsamić się z głównym bohaterem. Za to...w filmie są urywki książki i doszedłem do wniosku, że z pewnością papierowy pierwowzór wywarłby na mnie znacznie większe wrażenie. Wydaje mi się, iż film oddarł cały ładunek emocjonalny, który chciał przekazać J. D. Bauby. Czułem się jakbym oglądał suche, zimne streszczenie historii naczelnego "Elle". Chyba nie taki był zamiar twórców. Wiem, że do wielu ludzi ten film właśnie dotarł, do mnie niestety nie. Sama historia i wysiłek głównego bohatera jednak zaintrygowały mnie bardzo i z tego powodu zamierzam przeczytać książkę.

Ode mnie film dostaje 6/10. Może i zaniżam średnią, ale zawsze oceniam dany obraz po emocjach, jakie we mnie wywołuje. "Motyl i skafander" pod tym względem mnie nie przekonał.

6/10

To jest nieco inny film. Tak jak napisał Łukasz Muszyński w swojej
recenzji, to był raczej celowy krok. Co niestety nie wszystkim musi się
podobać... Wolę te pełne rozmachu i ściskające za sercę historie ;p

Nie czytałam tej książki, jednakże nie spotkałam się jak dotychczas, by film nakręcony na podstawie książki dorównał tejże.
Jak dla mnie, to książka zawsze będzie ponad filmem.Ale to takie moje małe, skromne zdanie...
Co do filmu, to niespecjalnie mnie zachwycił. Może dlatego, że i temat nie bardzo filmowy jest. Ciężko jest przyciągnąć uwagę widza, jeżeli niezbyt wiele dzieje się na ekranie. Ale więcej dziać się nie mogło. Książka-tak, film-zdecydowanie nie.