Pierwszy film produkcji Bollywood, jaki obejrzałam. Od niego wszystko się zaczęło, bo film mnie zauroczył. Coś takiego trzeba czasem zobaczyć, przenieść się w inny, kolorowy świat. Oddać bez reszty pięknej muzyce, spojrzeć na życie innymi kategoriami.. Uwierzyć, że może być pięknie. Polecam.
Yashovardhan Raichand to dobry aktor, ale mało znany poza Indiami. Film faktycznie niezły, solidny. Egzotyka, tańce, stroje, muzyka wszystko czego potrzeba. Może jako facet powinienem się wstydzić (nie mam oczywiście takiego zamiaru xd), ale film jest autentycznie dobry i z czystym sumieniem można polecić.
Ale czy nie masz wrażenia, oglądając taki film, że wszystko tam jest piękniejsze, lepsze..? I mimo, że to dość długawa produkcja ogląda się przyjemnie po prostu do ostatniej minuty.. I wstydzić się? Ależ skąd ! Czego.. ;-) Drogi kolego, aż miło ;-)
Lepsze, piękniejsze? Jest takie powiedzenie - wszędzie lepiej gdzie nas nie ma. Indie nie są takim rajem w rzeczywistości, sztywny system kast jeszcze istnieje, wielkie slumsy itd. Zauważ, że film opowiada o bogatej rodzinie i dziewczynie z uboższej (wielki skrót myślowy), ubodzy nie żyli nawet w jej warunkach, a świat bogatych w każdym filmie jest piękny.
Myślę, że nas Europejczyków pociąga właśnie egzotyka, stroje, tańce, nietypowy wokal. Stwarza taką magię, przykuwa uwagę, ale nie wiem czy jest tam lepiej. Z całą pewnością takie kino stawi miłe urozmaicenie wobec amerykańskiego kina efektów specjalnych.
To był również mój pierwszy film z Bollywood no i chyba jeden z najlepszych. Bardzo oryginalny i piękny film.
Cieszę się, że jest jednak grono zwolenników kina Bollywood. Na jesienne, smutne i długie wieczory. Jak znalazł, ha! -)
Po bolly chce mi się tańczyć. I wewnętrznie jestem 5 kg lżejsza. Za to lubię te filmy.
Nie za ultradramatyczne oddanie egzystencji ludzkiej. Od tego jest kilku innych.